Chat
Chat
×
Profile

Jeśli masz jakieś pytania, jestem tutaj, aby pomóc.

Tag: lokalizacja stron internetowych

21
paź

DTP w pracy tłumacza

Doskonale wiemy, że w przypadku wielu tekstów znaczenie ma nie tylko to, jak są przetłumaczone, lecz także – jak wyglądają. Dlatego też w biurze tłumaczeń Translax oferujemy Państwu również usługi związane z DTP.

Tłumaczenia i DTP

DTP, czyli Desktop Publishing oznaczają czynności z zakresu prepress mające na celu stworzenie, rozwój i przygotowanie do druku publikacji w formie elektronicznej. Zgodnie z definicją z wikipedii (https://pl.wikipedia.org/wiki/DTP): termin oznaczający pierwotnie ogół czynności związanych z przygotowaniem na komputerze materiałów, które będą później powielone metodami poligraficznymi. Krócej mówiąc, termin ten oznacza komputerowe przygotowanie publikacji do druku.

Gdy zaistnieje potrzeba przetłumaczenia publikacji takiej jak ulotka, folder, katalog czy instrukcja obsługi, powinniśmy zadbać o to, żeby tłumaczenie dobrze spełniało swoją funkcję. Aby ulotka ciągle była ulotką, musi być atrakcyjna graficznie. Dlatego też niezbędna staje się współpraca tłumacza z grafikiem i specjalistą DTP. Po przetłumaczeniu tekst zmienia swoją objętość, inaczej wyglądają nagłówki i wyróżnione fragmenty tekstu – tekst inaczej przelewa się w wątkach i łamach. Aby w dalszym ciągu publikacja tworzyła przejrzystą i spójną całość, trzeba na nowo rozplanować położenie tekstu, zadbać o to, by dobrze komponował się z zakotwiczonymi elementami takimi jak tabele, zdjęcia, rysunki itp. Wychodząc naprzeciw Państwa potrzebom, w naszej firmie zadbaliśmy o to, by móc pełnić kompleksowe usługi DTP. Dlatego też zatrudniamy osoby odpowiedzialne za przygotowanie na komputerze materiałów, które można później powielać – w druku, bądź w internecie. W naszej firmie korzystamy z najpopularniejszych programów graficznych, są wśród nich: Adobe InDesign, Adobe FrameMaker (również w strukturze SGML), Adobe PageMaker, QuarkXPress, Adobe Acrobat+Distiller, Adobe Photoshop, Adobe Illustrator, Corel Draw, AutoCAD czy Microsoft Visio.

Czytaj więcej

20
paź

InDesign w pracy biura tłumaczeń – Przygotowywanie layoutu dokumentów wielojęzycznych [aktualizacja]

Jednym z najbardziej popularnych narzędzi do komputerowego składu typograficznego tekstu (DTP) w biurze tłumaczeń, o którym pisaliśmy poprzednio, jest program Adobe InDesign. Daje on użytkownikowi ogromne możliwości, trzeba jednak pamiętać, że inaczej pracuje się wtedy, gdy chce się przygotować dokument w jednym języku, niż w sytuacji, w której naszym zadaniem jest opracowanie dokumentu, który będzie funkcjonował w wielu językach.

Gdy projektuje się layout dla dokumentów wielojęzycznych, trzeba z rozwagą zaplanować miejsce na tekst – w tzw. ramkach tekstowych, które funkcjonują podobnie do pól tekstowych w Wordzie. Należy pamiętać, że po przetłumaczeniu tekst zmieni swoją objętość – może się rozszerzyć lub skrócić nawet o 35% (szczególnie w stosunku zachodniego języka niefleksyjnego do np. cyrylicznego). Zmiana objętości tekstu spowoduje modyfikację wyglądu dokumentu – zakotwiczone w nim elementy mogą się przemieścić i w konsekwencji popsuć wygląd publikacji. Konieczne będzie wtedy długotrwałe dopracowywanie dokumentu przez operatora DTP. Aby skrócić czas tej pracy, można zaprojektować layout w odpowiedni sposób.

Czytaj więcej

14
paź

Jakie konsekwencje mogą mieć błędy w tłumaczeniach i kto za nie odpowiada?

„Najlepszą pracę dostaje ten, kto może ją wykonać bez zrzucania odpowiedzialności na innych i przychodzenia z usprawiedliwieniami, dlaczego jej nie wykonał” – te słowa, których autorem jest Napoleon Hill, amerykański twórca bestsellerowej pozycji „Myśl i bogać się”, stanowią bardzo dobry wstęp do rozważań na temat konsekwencji pomyłek w przekładzie i tego, kto i jak za nie odpowiada.

Czym jest odpowiedzialność zawodowa?

Określenie to odwołuje się do obowiązku ponoszenia konsekwencji za popełnione przewinienia w zakresie wykonywania obowiązków zawodowych. Wobec pracownika mogą zostać zastosowane sankcje (np. majątkowe lub osobiste), których formy definiowane w kodeksie karnym lub cywilnym. Rzeczona odpowiedzialność dotyczy przede wszystkim osób, które wykonują tzw. zawody zaufania publicznego. Pojęcie to nie funkcjonuje w innych krajach europejskich, natomiast w Polsce jest używane na mocy art. 17. Konstytucji z dn. 2 kwietnia 1997 i współistnieje z samorządami zawodowymi. Te z kolei zrzeszają osoby wykonujące określoną profesję, które podlegają także tym samym normom.

Jakie przepisy regulują odpowiedzialność zawodową tłumacza przysięgłego?

Także zawód tłumacza przysięgłego objęty jest regulacjami, dotyczącymi popełniania błędów w sztuce i skutkami, jakie są przewidziane za ich zaistnienie. Postępując wbrew zapisom w ustawie o zawodzie tłumacza przysięgłego, podlega się odpowiedzialności dyscyplinarnej. Artykuł 24. tejże ustawy wyjaśnia, że na wniosek wojewody bądź Ministra Sprawiedliwości postępowanie dotyczące osoby wykonującej omawiany zawód wszcząć może Komisja Odpowiedzialności Zawodowej. W przypadku, kiedy tłumacz przysięgły wypełni swoje obowiązki w sposób niedostatecznie staranny lub wadliwy, istnieje możliwość zastosowania w stosunku do niego sankcji o następujących wymiarach:

  1. upomnienie,
  2. nagana,
  3. zawieszenie w wykonywaniu zawodu (od 3 do 12 miesięcy),
  4. całkowite odebranie prawa do wykonywania zawodu wraz z koniecznością przystąpienia na nowo do egzaminu, jednak nie wcześniej, niż po dwóch latach od decyzji Komisji Odpowiedzialności Zawodowej.

Ponadto przeciwko tłumaczowi przysięgłemu może zostać rozpoczęte postępowanie również w przypadku, gdy nie dostosuje się do obowiązku przyjmowania zleceń od organów administracji publicznej, prokuratury, sądów, czy policji. Ewentualna odmowa musi być spowodowana priorytetowymi okolicznościami.

Nieco inaczej sytuacja prezentuje się w przypadku tłumacza, który nie ma uprawnień do wykonywania przekładów poświadczonych. Jeżeli błąd w tłumaczeniu, wynikający z winy jego przeoczenia, niedostatecznej wiedzy w danej dziedzinie czy ubytkach w warsztacie doprowadzi do strat finansowych bądź wizerunkowych zleceniodawcy, ten ma prawo wnieść do sądu sprawę o odszkodowanie.

Polisa OC – zabezpieczenie odpowiedzialności kontraktowej i deliktowej

Błądzić jest rzeczą ludzką i każdemu zdarzają się pomyłki, także w zakresie pracy zawodowej. Niekiedy mogą one jednak stanowić poważną skazę na karierze, renomie, a przede wszystkim, bardzo obciążyć finansowo. Aby zapewnić sobie większy komfort realizacji zleceń, bez posiadania balastu w postaci obaw o konsekwencje ewentualnych pomyłek, warto pomyśleć o wykupieniu ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej. Trzeba zadbać, aby uwzględniała ona zarówno kwestie odpowiedzialności kontraktowej, jak i deliktowej.

Czym się one różnią?

Odpowiedzialność cywilna kontraktowa odnosi się do zaniechania wykonania zlecenia, bądź zrealizowania go w sposób nieprawidłowy w momencie, kiedy z klientem łączy nas umowa. W przeciwieństwie do odpowiedzialności deliktowej, w tym przypadku zleceniodawca nie musi udowadniać winy i może wystąpić o wypłatę roszczenia z naszego OC. Także gdy tłumaczenie zostało przekazane do wykonania innej osobie, konsekwencje błędów ponosi ten, kto podpisał umowę.

Natomiast odpowiedzialność cywilna deliktowa regulowana jest przepisami art. 415-449 kodeksu cywilnego, a także przepisami prawa zobowiązań z art. 353-404 kodeksu cywilnego i dotyczy czynu niedozwolonego, którego dopuści się tłumacz. Istotą tego rodzaju odpowiedzialności jest udowodnienie winy oraz wykazanie szkody (niemajątkowej lub majątkowej), a także związku między tymi dwoma czynnikami. Jeśli błędne wykonanie tłumaczenia przyczyniło się do poniesienia szkody przez klienta, jego autor może zostać pociągnięty do odpowiedzialności. Podobnie w sytuacji, gdy wykonanie zlecenia zostało przez nas przekazane osobie trzeciej. Skutki prawne, jakie wiążą się z odpowiedzialnością cywilną deliktową to, w zależności od wyrządzonej szkody, wypłata odszkodowania, zadośćuczynienia, czy nawet świadczenia rentowego (w przypadku szkód osobowych).

Mając świadomość, jak duża odpowiedzialność ciąży na osobie wykonującej zawód tłumacza, warto zabezpieczyć się przed opisanymi powyżej, przykrymi konsekwencjami, poprzez wykupienie ubezpieczenia zawodowego OC. Biuro Tłumaczeń TRANSLAX posiada polisę OC (odpowiedzialność deliktowa oraz kontraktowa) na kwotę 1 000 000 zł (https://translax.eu/dokumenty/#ubezpieczenie-oc).

BŁĘDY, JAKIE NAJCZĘŚCIEJ POJAWIAJĄ SIĘ W TŁUMACZENIACH

Istnieją pewne okoliczności, które zaburzają proces przekładu na tyle, że w wykonanym tłumaczeniu pojawiają się błędy. Co ważne, wynikają one nie tylko, jak się powszechnie zakłada, z winy jego autora, ale także np. z niedociągnięć w dokumentacji źródłowej. O jakie konkretnie pomyłki chodzi?

Najpierw dokonajmy analizy błędów „w sztuce” oraz powodów ich wkradnięcia się do tekstu.

BŁĘDY TŁUMACZENIA SYNTAGMATYCZNEGO

Tłumaczenie syntagmatyczne to strategia polegająca na przekładzie pojedynczych struktur wyrazowych, a często także samych słów, poprzez zastępowanie ich odpowiednikami z języka docelowego. Metoda ta pozbawiona jest głębszej analizy tekstu w ujęciu globalnym oraz opiera się często na zastosowaniu pierwszego podanego w słowniku ekwiwalentu wyrazowego, bez uwzględnienia kontekstu. Tego rodzaju błędy wiążą się także z nieznajomością false friends czy użyciem kalek językowych.

BŁĘDY REALIZACJI TEKSTU DOCELOWEGO

Tekst lub komunikat zostanie nieprawidłowo zrozumiany, jeśli w procesie przekładu tłumacz nie dostosuje opisywanych realiów do rzeczywistości odbiorców. Dlatego specjalista w tej dziedzinie powinien nie tylko biegle władać wyuczonym językiem, ale znać sytuację historyczną, geograficzną i społeczną danego obszaru językowego.

BŁĘDY METATRANSLACYJNE

Przekład tekstu jest procesem kilkuetapowym (analiza i przygotowanie, tłumaczenie, obróbka tekstu, finalizacja). Pominięcie któregoś z tych kroków, czyli droga na skróty, najczęściej prowadzi do wdarcia się do treści przekładu błędów metatranslacyjnych. Wynikają one z nieznajomości zasad i konwencji tłumaczeniowych, a efektem mogą być nieprawidłowo przetłumaczone terminy specjalistyczne czy pomyłki w danych (datach, nazwiskach, statystykach).

Jednak nie tylko niedociągnięcia w warsztacie językowym tłumacza mogą powodować pomyłki w tłumaczeniu. Ich przyczyną bywa także dostarczenie przez klienta treści, które zawierają:

  • błędy rzeczowe – pomyłki na płaszczyźnie treściowej, które ujmują treści logiki,
  • brak spójnej terminologii – stosowanie różnych wyrazów na nazwanie danego pojęcia, zwłaszcza w tekstach specjalistycznych, może wprowadzać chaos, który doprowadzi do nieodpowiedniego dostosowania terminologii przez tłumacza,
  • brak informacji stylistycznych i glosariusza podczas składania zlecenia – brak doprecyzowania przez klienta konkretnych wytycznych w zakresie stylistycznym oraz pominięcie dołączenia glosariusza, ujednolicającego zawartą w tekście terminologię, może być powodem dłuższego terminu realizacji zlecenia oraz niespójności przetłumaczonej dokumentacji.

Ryzyko związane z wystąpieniem pomyłek w tłumaczeniu oczywiście można zminimalizować, trzymając się następujących zasad:

  • Wybieraj biura tłumaczeń, które cieszą się renomą

O rekomendację możesz zapytać znajomych, sprawdzić opinie w Internecie, a także skontaktować się z kilkoma firmami, prosząc o przedstawienie oferty.

  • Do tłumaczenia przekaż tekst w wersji ostatecznej

Zawsze, jeśli to możliwe, przekazuj tłumaczowi finalną wersję treści. Wprowadzanie poprawek w trakcie procesu przekładu może być przyczyną niespójności, a styl tekstu, a czasem także warstwa merytoryczna, mogą na tym stracić.

  • Jasno określ zakres zlecenia

Jeśli potrzebujesz przetłumaczyć jedynie określone fragmenty danego tekstu, dokładnie zaznacz, o które chodzi. Pomożesz tym samym skrócić czas realizacji zlecenia oraz zmniejszyć cenę usługi.

  • Dołącz informacje na temat terminologii oraz dodatkowe uwagi

Jak już zostało wspomniane, teksty specjalistyczne cechują się indywidualną terminologią, nie tylko w zakresie branży, ale czasem także danej firmy. Możesz więc wspomóc proces tłumaczenia i przyspieszyć czas jego realizacji poprzez udostępnienie glosariuszy i dołączenie wszelkich wytycznych „z góry”.

POPRAWIAĆ, CZY NIE POPRAWIAĆ? – OTO JEST PYTANIE…

Czy zatem w obliczu napotkanych błędów w tekście źródłowym, tłumacz ma prawo wprowadzić poprawki w treści czy jest to zabronione?

Jak podaje Kodeks Tłumacza Przysięgłego według opracowania TEPIS, błędy, które nie mają wpływu na treść dokumentu, należy zwyczajnie pomijać. Jeśli zaś w grę wchodzą pomyłki poddające w wątpliwość rozumienie tekstu, informację o nich trzeba zamieścić w adnotacji w przypisie dolnym, na początku dokumentu lub bezpośrednio przy rzeczonym błędzie.

W tłumaczeniu poświadczonym nie można sobie także pozwolić na poprawianie „literówek” w danych osobowych czy nazwach własnych. Zatem jeśli pan Nowakowski widnieje w dokumencie jako Nowakwski, należy taką formę zostawić w niezmienionej postaci. Jednak także w tym przypadku w nawiasie kwadratowym dopuszczalne jest umieszczenie uwagi o prawdopodobieństwie wystąpienia błędu.

Zdecydowanie mniej restrykcyjnie wygląda proces przekładu tekstu np. przez tłumacza literackiego. Jeśli napotka on podczas pracy nad treścią błędy, które nie wpływają na jej sens, może je „naprawić” bez konieczności dodawania adnotacji. Należy jednak dokładnie przemyśleć daną kwestię, bo może się okazać, że jest to nie pomyłka, a gra słów czy celowy zabieg językowy. Warto zatem konsultować wprowadzanie poprawek z klientem.

PROFESJONALNE PODEJŚCIE DO POPEŁNIONYCH BŁĘDÓW

Jak wiadomo, nad rozlanym mlekiem płakać nie ma sensu. Aby zatem nie tracić czasu w momencie, kiedy błąd jednak wkradnie się do tłumaczenia, należy zastosować odpowiednie regulacje, które zminimalizują szkody zarówno po stronie biura tłumaczeń, jak i klienta. Translax posiada w swoim regulaminie zapis, który głosi, że:

reklamacje dotyczące tłumaczeń pisemnych zawierających wady w rozumieniu Kodeksu Cywilnego będą poprawiane nieodpłatnie w ciągu roku od chwili dostarczenia Klientowi gotowego tłumaczenia.

Dodatkowo posiadamy polisę dla biur tłumaczeń, której skan udostępniamy na stronie https://translax.eu/dokumenty/#ubezpieczenie-oc.

Mamy na uwadze, że pomyłki mogą się zdarzyć każdemu, ale także zdajemy sobie sprawę, że nie tylko do świadczonych usług, ale też do poprawiania błędów i minimalizacji ich ewentualnych następstw należy wykazywać profesjonalne podejście. Dodatkowo każda reklamacja jest rejestrowana w wewnętrznym wykazie działań niepożądanych.

30
sie

Tłumaczenie maszynowe – wady i zalety

Rozwój językoznawstwa komputerowego sprawia, że tłumaczenie maszynowe wykonywane przez algorytmy jest coraz doskonalsze. Czy to oznacza, że może zastąpić tłumacza? Niestety lub na szczęście – nie zawsze. Sprawdź, jakie są wady i zalety tłumaczenia maszynowego i dowiedz się, kiedy warto, a kiedy nie warto z niego korzystać.  

Co to jest tłumaczenie maszynowe? Definicja i rodzaje

Tłumaczenie maszynowe (ang. Machine Translation), zwane też automatycznym, jest wykonywane w całości przez oprogramowanie komputerowe, bez ingerencji człowieka. Powstaje przy użyciu: 

  • specjalistycznych algorytmów językowych, 
  • zestawów reguł gramatycznych,
  • zbioru dostępnych przekładów (tzw. korpus tłumaczeniowy). 

Tłumaczenie automatyczne może odbywać się na kilka sposobów, w zależności od rodzaju systemu. Dla przykładu, translacja bezpośrednia polega na przełożeniu znaczenia pojedynczych słów (np. w zdaniu: To jest dom każdy wyraz zostaje niezależnie przetłumaczony na język docelowy). 

Metoda międzyjęzykowa z kolei opiera się na tłumaczeniu tekstu źródłowego w dwóch etapach. Najpierw tłumaczy się na język uniwersalny (tzw. interlinguę). Jest to sztuczny, międzynarodowy język pomocniczy, który łączy słownictwo romańskie z łatwą, regularną gramatyką. Dopiero tak powstały tekst tłumaczy się na język docelowy. 

Obecnie najbardziej rozwiniętym i precyzyjnym systemem jest neuronowe tłumaczenie maszynowe, które uczy się na podstawie wcześniej wykonanych przekładów. Sposób ten wyparł statystyczne tłumaczenie maszynowe

Więcej informacji na temat rodzajów tłumaczenia maszynowego znajdziesz tutaj.

Tłumaczenie maszynowe – czy warto?

Choć tłumaczenia maszynowe są coraz dokładniejsze i działają szybciej niż człowiek, wciąż nie mogą dorównać profesjonalnemu tłumaczowi. Jako biuro tłumaczeń przeprowadzające audyty tłumaczeń wciąż dostajemy do poprawy teksty, które zostały przetłumaczone właśnie tą metodą. Doskonale więc zdajemy sobie sprawę z tego, jak wadliwe bywają takie przekłady.

Przekład automatyczny najczęściej nie jest dokładny, może też zawierać błędy albo nie oddawać w pełni sensu tekstu źródłowego. Nawet najbardziej zaawansowane algorytmy nie są wyczulone na niuanse językowe – dosłownie odczytują metafory, nie zawsze rozumieją wieloznaczności, brakuje im językowego wyczucia oraz intuicji. Wniosek jest prosty: żaden komputer nie zapewni jakości, która nie wymagałaby interwencji profesjonalisty. 

Przykładem absurdalnych (a zarazem opłakanych w skutkach) błędów jest tłumaczenie na język węgierski wykonane przez Google Translate – czołowego dostawcy tłumaczeń maszynowych. Tekst źródłowy „Niegazowane” Google tłumaczy jako „Nem szénsavas”, co oznacza „Niegazowany/Niegazowana/Niegazowane” (język węgierski jest niefleksyjny). Natomiast tłumaczenie słowa „niegazowane” (zgadza się! zmieniono tylko wielkość litery!) tłumaczone jest tak: „még mindig”, co oznacza „wciąż/jeszcze/nadal”.

Idąc dalej, angielski zwrot „we’ve been blown away” często jest tłumaczony jako „zostaliśmy zdmuchnięci” – i to przez najlepsze maszyny! Ponadto niewłaściwie postawiony przecinek lub literówka w tekście źródłowym może wywieść automatycznego tłumacza na manowce. Tego typu błędy potrafią wygenerować rezultaty zupełnie sprzeczne z intencją autora, co oczywiście nie będzie miało miejsca w momencie, gdy tłumaczenie przygotowuje wykwalifikowany człowiek.

Co więcej, niektóre programy wykonujące tłumaczenia maszynowe przechowują przekłady w swoich bazach danych. Nie można ich więc stosować w przypadku poufnych treści. To właśnie między innymi ze względu na bezpieczeństwo danych klientów nasze biuro nie używa systemów Machine Translation i korzysta wyłącznie z pracy doświadczonych tłumaczy. 

Tłumaczenie maszynowe – kiedy warto? 

Szereg wad nie oznacza, że tłumaczenie maszynowe nie ma żadnych zalet. Przede wszystkim pozwala ono zaoszczędzić czas i pieniądze. Za jego pomocą w krótkim czasie i niewielkim kosztem da się przełożyć bardzo dużą ilość tekstu. Oparte na Machine Translation programy działają błyskawicznie, a ich obsługa jest łatwa i intuicyjna.

Tłumaczenie automatyczne można więc z powodzeniem stosować w sytuacjach, w których akceptowane są ograniczenia i niedokładność. Może być ono bardzo pomocne w ogólnym zrozumieniu sensu treści. Znakomicie sprawdzi się więc w celach prywatnych, np. do komunikacji w podróży zagranicznej albo tłumaczenia artykułu na stronie internetowej. 

Kiedy tłumaczenie maszynowe to zły pomysł? 

Obecnie w branży translatorskiej rozwija się trend łączenia pracy tłumacza i maszyny. Przyspiesza to realizację przekładów prostych, powtarzalnych tekstów. Jednak w sytuacji, kiedy jest potrzebne wnikliwe zrozumienie tekstu, jego intencji i celu, często skuteczniej jest bezpośrednio tłumaczyć tekst źródłowy.

Dlatego też przekład bardziej wymagających treści najlepiej od razu zlecić profesjonalnemu tłumaczowi. Dotyczy to między innymi dzieł artystycznych i poetyckich, np. powieści, tekstów piosenek, wierszy. Ich tłumaczenie nie może się bowiem obyć bez znajomości kulturowego i historycznego kontekstu, właściwej interpretacji i językowej wrażliwości, których brakuje sztucznej inteligencji. 

Maszynowe tłumaczenie nie sprawdzi się również w przypadku materiałów biznesowych, sprzedażowych i marketingowych (które z zasady wymagają bardziej kreatywnego podejścia i wyczucia). Ich głównym celem jest w końcu budowanie relacji z potencjalnym klientem. Niedokładny przekaz oferty firmowej rodzi nieufność i świadczy o braku profesjonalizmu. Tłumaczenie automatyczne nie nadaje się również w przypadku tekstów branżowych i technicznych – algorytm może nie poradzić sobie ze specjalistycznym słownictwem. 

Największym wyzwaniem tłumaczeń maszynowych są tzw. stringi, czyli pojedyncze słowa lub frazy używane w przypadku tłumaczenia lub lokalizacji oprogramowania komputerowego. Tłumaczenie wyrwanych z kontekstu zbiorów złożonych ze specjalistycznych zwrotów wymaga wielu konsultacji z klientem, zebrania materiałów referencyjnych, dostępu demo do oprogramowania, znalezienia w sieci dodatkowych informacji, aby zrozumieć jego działanie… Maszyna tego nie uczyni, a jedynie przetłumaczy słowa w najlepszy, swoim zdaniem, sposób. 

Powyżej widzimy słowo „aligner”, które może być przełożone na wiele sposobów. Automat wybierze pierwsze, jej zdaniem, pasujące tłumaczenie i będzie je (w najlepszym wypadku) spójnie stosować do końca pliku. Oczywiście, maszyna nie skonsultuje się z klientem, aby sprawdzić, czy wybrała właściwy wariant. 

Problem ten dotyczy również branży e-commerce, gdzie mamy do czynienia z lokalizacją oprogramowania i systemów oraz software house, czyli twórców oprogramowania dedykowanego. Podobnie jest w przypadku branży technicznej, w której tłumaczy się dużo rysunków z AutoCAD lub schematów elektrycznych i całych dokumentacji techniczno-rozruchowych. Bazują one (w pewnym stopniu) na dokumentach dostarczonych przez poddostawców komponentów, a ich jakość wejściowa nierzadko wymaga doprecyzowania, co autor miał na myśli. Rozwiązania maszynowe nie wykażą się proaktywnością, a w razie wątpliwości nie poproszą o dodatkowe wskazówki.

Podsumowując, maszyna jest w stanie rozpoznać kontekst, czyli zrozumieć, że dane słowo otoczone słowami należy przetłumaczyć inaczej niż wtedy, gdy jest w towarzystwie innych wyrazów. Nie rozumie jednak, że tłumaczenie niektórych dokumentów wymaga specjalnego podejścia. Sztuczna inteligencja nie wie na przykład, że tłumaczenie tekstów z branży spożywczej wymaga zastosowania formuł i reguł z rozporządzeń prawa żywnościowego, a słowo „About” na stronie internetowej lub w programie oznacza „O nas”, a nie „Około”.

Tłumaczenie maszynowe – trendy branżowe

Wiele źródeł, między innymi artykuł tcworld, sugeruje że biura tłumaczeń oraz tłumacze powinni dostosowywać się do nadchodzących zmian w branży, jakimi są sieci neuronowe oraz podpięte pod nie systemy automatyzujące. Czy powinniśmy jednak w pełni ufać automatom? Czy maszyny nie potrzebują operatorów, a ramiona robotyczne programistów? W końcu nawet autopilot Tesli nie jest nieomylny i także tak nowoczesnym autom zdarzają się wypadki.

Tłumaczenia maszynowe prawdopodobnie zostaną z nami na dłużej, ale każdy projekt tłumaczony w ten sposób powinien być dobrze przemyślany (przynajmniej w modelu micro-SWOT). Przekład automatyczny przyjdzie z odsieczą w przypadku bardzo specyficznych potrzeb: 

  • odpowiedniej tematyki
  • odpowiedniego korpusu tłumaczeniowego (danych z bazy poprzednich tłumaczeń)
  • dużego wolumenu treści przy krótkim terminie realizacji
  • odpowiedniego zespołu korektorów MTPE oraz ekspertów MT (ds. tłumaczeń maszynowych). 

Przed rozpoczęciem projektu należy więc przeanalizować wszelkie za i przeciw oraz zastosować właściwe podejście i procesy. 

Tłumaczenie maszynowe – wybieraj świadomie

Tłumaczenie automatyczne zyskuje na popularności. W większości przypadków wciąż bardziej opłaca się jednak skorzystać z doświadczenia i wiedzy tłumacza. Tylko zlecenie tłumaczenia profesjonaliście daje gwarancję wysokiej jakości przekładu z zachowaniem odpowiedniego stylu i kontekstu. Takie tłumaczenie nie wymaga też dodatkowej weryfikacji i korekty, co – wbrew pozorom – może przełożyć się na szybsze i tańsze wykonanie przekładu. Dlatego przed podjęciem decyzji o sposobie tłumaczenia weź pod uwagę charakter, cel i przeznaczenie tekstu. Pozwoli to uzyskać oczekiwaną jakość translacji i uniknąć katastrofalnych skutków błędnego tłumaczenia. 

Szukasz partnera, który szybko dostarczy Ci doskonale przetłumaczone teksty? Skontaktuj się z nami. Wszystkie nasze treści są tłumaczone przez specjalistów, a nie maszyny – gwarantujemy poprawność przy szybkim czasie realizacji.

8
lut

Zarządzanie terminologią, czyli jak usprawnić relacje klient/tłumacz

Dobre tłumaczenie powinno być przejrzyste, zrozumiałe oraz w pełni zgodne z tekstem źródłowym, jednak nie zawsze jest to uzależnione wyłącznie od tłumacza. Współpracy z klientem wymaga między innymi zarządzanie terminologią, ponieważ pojęcia fachowe, opisujące dany przedmiot mogą różnić się nie tylko między różnymi firmami, ale nawet w ramach jednego przedsiębiorstwa. Stworzenie spójnej, zrozumiałej dla wszystkich terminologii pozwala zatem zaoszczędzić cenny czas, a co za tym idzie – pieniądze.

Skutki braku spójnej terminologii

Potrzeba zarządzania terminologią wynika z postępu technologicznego oraz globalizacji, która wymaga tłumaczenia niekiedy bardzo skomplikowanych treści. Podczas tego procesu jednym z największych problemów jest wieloznaczność słów i terminów. Za jej sprawą dokument stworzony zgodnie ze sztuką może być niezrozumiały dla odbiorcy, który zamiast wykonywać swoją pracę musi dopytywać się innych pracowników, inne działy czy nawet biuro tłumaczeń, co tak naprawdę było zamysłem autora.

pytanie gif
Najwięcej problemów sprawiają tłumaczenia specjalistyczne. Jeżeli nieścisłość dotyczy folderu reklamowego, możemy potraktować to jako wpadkę, lecz jeśli dotyczy opisu lub instrukcji obsługi skomplikowanego urządzenia, błędy mogą okazać się dużo kosztowniejsze, a nawet niebezpieczne dla zdrowia i życia pracowników.

Dylemat nie tylko dla tłumaczy…

Tłumaczenia to tylko jedna z dziedzin, których dotyka zarządzanie terminologią. Dotyczy to również działów inżynierii i budownictwa, marketingu, zarządzania produktowego, szkoleń i wielu innych. Jak się okazuje, sporo firm sobie z tym nie radzi, na co wskazują chociażby wyniki badań przeprowadzonych przez tekom – największe, europejskie stowarzyszenie zawodowe poświęcone dokumentacji technicznej. Wynika z nich, że ponad 70 procent ankietowanych pracowników (głównie pracujących w przemyśle, ale również firmach z branży IT i usługowych) często spotyka się z różnym nazewnictwem tych samych części lub produktów w oficjalnych dokumentach. Większość z nich nie tylko dostrzega ten problem, ale również jest świadoma jego konsekwencji.

Badaniem zostało objętych blisko 1000 pracowników w 2009 roku, ale mimo upływu czasu, z naszych doświadczeń wynika, że niewiele zmieniło się w tym zakresie – szczególnie w Polsce.

Trzymajmy się jasnych wytycznych!

Jeżeli zatem same firmy często nie potrafią sobie poradzić ze spójnością terminologii, jak może to zrobić biuro tłumaczeń pracujące na ich zlecenie? Najlepiej korzystając z jasnych wytycznych lub tworząc je, aby nie było wątpliwości co do pełnego zrozumienia końcowego przekazu. Temu właśnie służy glosariusz oraz tzw. style guide.

Glosariusz – co to jest i czemu warto go tworzyć?

Glosariusz to słownik skomplikowanych i specjalistycznych terminów używanych w danym przedsiębiorstwie lub jego oddziale, przetłumaczonych na konkretny język. Warto zaznaczyć, że obejmuje on przede wszystkim dokumentację techniczną i specjalistyczną, a nie marketingową. Tworzenie treści sprzedażowych wymaga bowiem polotu, co jest niewskazane w tekstach technicznych, gdzie panuje inna stylistyka i występuje wiele powtórzeń, ponieważ konkretna część musi być nazwana w taki, a nie inny sposób.

Jest to narzędzie niezwykle ważne w pracy tłumacza, a ujęte w nim zapisy powinny być dla niego „świętością”. Niestety, niektórzy są przekonani, że warto do niego zaglądać tylko wtedy, gdy istnieją pewne wątpliwości, co jest błędem w sztuce. Glosariusz nie zawiera luźnych podpowiedzi, lecz wytyczne, których należy w pełni przestrzegać, by tłumaczenie zawierało taką terminologię, jakiej życzy sobie klient. Poza tym, używając takich programów jak SDL Multiterm (który wchodzi w skład pakietu SDL TRADOS Studio) praca z glosariuszem jest przyjemna, efektywna i szybsza. Podstawy programu można zobaczyć na poniższym filmie:

Osobiście byłem świadkiem, jak w dwóch zakładach jednej firmy, te same komponenty maszyn nazywano zupełnie inaczej. Takie sytuacje niestety zdarzają się często.

Rafał Kwiatkowski, General Manager w Translax

Generalnie, w Polsce większość firm nie ma przygotowanych własnych glosariuszy, z wyjątkiem klientów korporacyjnych, którzy mają swoje wewnętrzne działy tłumaczeń i wiedzą, co oznacza borykanie się z problemami obejmującymi zarządzanie terminologią. Jeżeli natomiast są to klienci, którzy dopiero zaczynają przygodę z tego typu dokumentami, często oczekują od tłumaczy pomocy w ich stworzeniu. Przykładem firmy, która od dawna przygotowuje się pod kątem spójnej terminologii jest Microsoft. Już w 2008 roku (krótko po uruchomieniu i udostępnieniu usługi Microsoft Language Portal) Licia Corbolante, Senior Italian Terminologist firmy Microsoft przygotowała studium przypadku na temat zarządzania terminologią (kliknij obraz poniżej, aby otworzyć cały dokument w nowym oknie edit: niestety plik został usunięty):

microsoft_glosariusz

Na tej stronie możemy wyszukiwać przygotowane przez Microsoft frazy – od ogólnych, do bardzo technicznych – we wszystkich kombinacjach pomiędzy blisko 100 językami.

Przygotowanie glosariusza. Jak to się odbywa?

Wiele biur tłumaczeń traktuje tworzenie glosariusza jako dodatkową usługę, ale Translax za przygotowanie tego dokumentu nie pobiera dodatkowych opłat (nie dotyczy tłumaczenia glosariusza), traktując to jako standard. Robimy to w dwojaki sposób, w zależności od potrzeb oraz planowanych terminów.

1. Glosariusz przed tłumaczeniem

Ta forma jest najlepsza, ale zajmuje nieco czasu. Przed tłumaczeniem „wyciągamy” z tekstu źródłowego terminologię fachową, aby zaproponować konkretne zwroty klientowi. On potwierdza, czy są to wszystkie terminy, które należy umieścić w dokumencie oraz czy nie usunąć pewnych zwrotów, ponieważ nie jest to terminologia fachowa, a tłumacz zaznaczył je asekuracyjnie. Następnie glosariusz jest tłumaczony i po raz kolejny wraca do klienta, do osoby technicznej, która nie musi być specjalistą pod kątem stylistyki czy gramatyki, lecz fachowcem znającym terminologię w swojej dziedzinie. Na tym etapie glosariusz jest autoryzowany lub ewentualnie są na niego nanoszone ostateczne poprawki i dopiero po zakończeniu tej pracy przystępujemy do właściwego tłumaczenia dokumentu źródłowego.

tworzenie glosariusza

2. Tworzenie spójnej terminologii po tłumaczeniu

Niestety, często zdarza się, że przed tłumaczeniem nie ma czasu na stworzenie glosariusza, ponieważ, jak to bywa w branży, terminy są „na wczoraj”. Wówczas ten proces się odwraca – po tłumaczeniu dokument w całości trafia do osoby technicznej ze strony klienta, aby naniosła poprawki w trybie śledzenia zmian. Na ich podstawie nasi tłumacze uzupełniają treść, zaznaczając, które słowa źródłowe odpowiadały wcześniej innym frazom i ustalając, czy były to zmiany zasadne. Po ostatecznej autoryzacji tworzymy glosariusz, którego trzymamy się przy kolejnych zleceniach dla danego klienta.

Istnieje wiele ciekawych książek i publikacji dotyczących zarządzania terminologią i terminografii.
M.in. klasyka:

z_htm1_hb

Handbook of Terminology Management: Basic aspects of terminology management

z_htm2_hb

Handbook of Terminology Management: Application-oriented terminology management”. Obie książki dostępne są w regularnej sprzedaży oraz w postaci elektronicznej np. w księgarni Google.

Z doświadczenia wiem, że nawet tłumacz z ponad 20-letnim doświadczeniem nie zachowa spójności terminologicznej w przypadku tłumaczenia kilkuset stron bez glosariusza.
Rafał Kwiatkowski, General Manager w Translax

Należy zwrócić szczególną uwagę na to, że po wykonanym tłumaczeniu istnieje możliwość przeprowadzenia automatycznej kontroli zgodności tłumaczenia z glosariuszem (nie ma takiej możliwości jeśli chodzi o style guide’y!), co pozwala na wyeliminowanie przeoczeń, czyli czynnika ludzkiego. Otrzymujemy wówczas gotowy raport z wykrytych niezgodności, który umożliwia szybkie poprawienie tłumaczenia zgodnie z wytycznymi. Oczywiście SDL Multiterm nie jest jedynym, słusznym narzędziem do zarządzania terminologią, jednak wchodzi w skład SDL Trados Studio (który jest najpopularniejszym na świecie programem wspomagającym prace tłumaczy) zatem otrzymujemy go w pakiecie – wystarczy go zainstalować i zacząć używać. Dobrą alternatywą jest Xbench. To genialne narzędzie, które umożliwia wiele interesujących konwersji glosariuszy między różnymi standardami, kontrolę spójności użytej w tłumaczeniu terminologii z tą, zawartą w glosariuszu oraz sprawdzenie tłumaczenie pod wieloma kątami, co jest w pełni konfigurowalne. Xbench jest kompatybilny z wieloma narzędziami typu CAT (computer-assisted translation, więcej: Wikipedia).

neley

Style guide – niezbędnik dla profesjonalnego tłumacza

Kolejny, ważny dla tłumacza dokument to tzw. style guide, czyli zestaw wytycznych dotyczących stylu pisania i projektowania dokumentów. Powinien być on stworzony dla każdego języka, na jaki zamierzamy tłumaczyć dokumentację. Najczęściej zawiera informacje, w jaki sposób budować zdania i podaje przykłady niepoprawnych zwrotów, których klient nie życzy sobie używać w swoich materiałach. Jego celem jest poprawa komunikacji oraz spójność przekazu w dokumentach tworzonych w ramach jednej firmy lub jednego działu.

styleguide

Style guide jest dokumentem, który liczy od kilkunastu do kilkudziesięciu stron. Im większa firma go tworzy oraz im bardziej skomplikowanej dziedziny dotyczy, tym więcej niuansów należy w nim zawrzeć, co przekłada się na jego rozmiar. Najgrubsze tego typu dokumenty, jakie widzieliśmy były tworzone przez takie firmy jak Lexmark, Caterpilar czy Volvo. Oczywiście Microsoft również mógłby zawstydzić wiele firm swoimi „niezbędnikami”.

Ponad style guide przypisany do konkretnego języka Microsoft od dawna tworzy tzw. „główne wytyczne dotyczące stylu” swoich publikacji (również technicznych).

mmos_cover

Obecna, czwarta edycja została wydana w 2012 roku, a poprzednia w 2004 roku, więc najprawdopodobniej za kilka lat doczekamy się edycji piątej. Więcej na ten temat można przeczytać na stronie Microsoft dla Developerów.
Poza wskazówkami dotyczącymi stylu, publikacja zawiera leksykon ponad 1000 słów oraz fraz, alternatywnie dopuszczalne formy, wskazówki dotyczące formatowania tekstu, gramatyki oraz wiele ustandaryzowanych zaleceń.

Niechciane słowa

W przeciwieństwie do glosariusza, style guide dotyczy nie tylko tłumaczeń technicznych i specjalistycznych, ale również kreatywnych. Często zdarza się bowiem, że klienci życzą sobie, by ich dokumentacje marketingowe lub sprzedażowe były produkowane w konkretny sposób. Chcą unikać kolokwializmów lub konkretnych sformułowań i np. nie życzą sobie, by pisać, że ich produkty są tanie, ponieważ patrząc na psychologię społeczną jest to sformułowanie o zabarwieniu pejoratywnym. Świadomi klienci preferują zatem, by ich produkty były oferowane w korzystnych lub atrakcyjnych cenach. Tłumacz, który korzysta z tego typu wskazówek ma w gruncie rzeczy ułatwione zadanie, ponieważ ma dokładnie sprecyzowane założenia oraz wymagania, w związku z tym minimalizujemy ryzyko, że ostateczny tekst nie spełni oczekiwań klienta.

dobra robota gif

Zachodnie standardy vs. polskie realia

Zarządzanie terminologią to temat bardzo rozwojowy, a odpowiednie podejście do niego wymusza rynek. Po doświadczeniach na rynkach zachodnich widać bowiem, jakie problemy i reperkusje powstają wskutek braku budowania spójnej terminologii, zarówno w kwestii tłumaczeń, jak i komunikacji wewnątrz danego przedsiębiorstwa.

W Polsce problem jest powoli zauważany, ale często podchodzi się do niego z dystansem. Jesteśmy jednak przekonani, że warto się nim zająć i tworzyć dobrą praktykę, która pomoże zapobiec nieścisłościom oraz znacznie usprawni relacje między klientem i biurem tłumaczeń. Dlatego m.in. Translax oferuje sporządzenie glosariusza w standardzie swoich usług, co przekłada się na korzyści po obu stronach – wystarczy zaangażować się w proces, gdyż tworzenie glosariusza wymaga współpracy zarówno biura tłumaczeń, jak również klienta.

zarządzanie terminologią w tłumaczeniach

Mamy nadzieję, że nieco przybliżyliśmy Wam kwestie związane z zarządzaniem terminologią, problemy z tym związane oraz rozwiązania, które pomogą ich uniknąć. Jeżeli chcecie zgłębić temat lub macie pytania z tym związane, zapraszamy do kontaktu.

10
lut

W domu, czy w biurze, oto jest pytanie – czyli kilka słów o odwiecznym dylemacie

Naturalnie wszystko zależy od temperamentu i indywidualnych preferencji, lecz większość czytających te słowa (zwłaszcza, jeśli robią to niewyspani po weekendzie), zgodzi się, że niezwykle atrakcyjna wydaje się perspektywa pracy zdalnej. Nigdy więcej zrywania się skoro świt, odśnieżania samochodu, czy pędzenia na autobus. Nigdy więcej czekania w korkach. Praca w domu rzeczywiście może zdawać się spełnieniem marzeń, zwłaszcza jeśli rozważymy wszystkie uciążliwości związane ze sztywnym harmonogramem i pracą w biurze. Ale czy nie jest tak, że – jak to mówią Anglicy:

The grass is always greener on the other side of the fence”?

Być może praca jako Freelancer – wolny strzelec realizujący projekty na zlecenie – jawi się osobom zatrudnionym na etacie w zbyt różowych barwach? Może, jeśli bliżej przyjrzeć się zagadnieniu, niesprecyzowane zalety, w które, w powszechnej świadomości, obfituje praca w domu, nie są wcale spełnieniem marzeń?

Piżama czy garnitur? A może wystarczy, że przy laptopie?

Oba rozwiązania tego dylematu mają swoje wady i zalety. Należy też pamiętać, że nie tylko indywidualne predyspozycje definiują szanse na zostanie freelancerem, lecz również praca, którą wykonujemy – pracować zdalnie można tylko w określonych zawodach, takich jak: copywriter, tłumacz, grafik, informatyk, czy programista. Postęp technologiczny i nowe narzędzia ułatwiające pracę otworzyły możliwość zarabiania na życie (a nie tylko dorabiania!), jako freelancer również takim zawodom jak specjalista sprzedaży internetowej, księgowy i doradca w dziedzinie biznesu, finansów, ubezpieczeń, czy porad prawnych.

„Z danych REGON wynika, że w Polsce zarejestrowanych jest niemal 3 mln jednoosobowych działalności gospodarczych.”

Przyjrzyjmy się kilku różnicom między pracą w domu a w biurze. Dla ułatwienia, zrobimy to na przykładzie pracy tłumacza.

Tłumacz pracujący w biurze/zdalnie

Zalety pracy w biurze

Nie musisz martwić się o nowych klientów. Tym zajmą się twoi koledzy z działu reklamy i marketingu. W przeciwieństwie do freelancera wystarczy być dobrym w tłumaczeniach, nie trzeba posiadać żadnych uzdolnień interpersonalnych. Wystarczą ci punktualność i rzetelność. Każdy, kto pracował jako freelancer z pewnością doceni wygodę takiego rozwiązania. Bywa, że dobrzy tłumacze nie mogą pracować zdalnie, ponieważ brakuje im siły przebicia i umiejętności pozyskiwania nowych klientów. Niewątpliwą zaletą jest możliwość całkowitego skupienia się na twojej jedynej pracy – tłumaczeniu.

Nie tracisz czasu na budowanie relacji z klientem. Zatrzymanie klienta na przekór wysiłkom konkurencji, a więc walka o niego i ciągła rywalizacja to zadania czasochłonne,  jeśli spoczywają na barkach jednej osoby – i wszystkie te wysiłki nie są wcale łatwiejsze, niż pozyskanie nowych klientów. W przeciwieństwie do freelancera te aspekty nie wpływają na to jak inni oceniają nasz profesjonalizm.

Za nic nie płacisz. Jeśli nie liczyć kosztów transportu, praca to czysty zysk. Nie płacisz rachunków za prąd, ogrzewanie i wynajem lokalu biurowego. Tym wszystkim zajmuje się pracodawca. To także on dostarcza wszelkie wyposażenie, również drogie programy wspomagające tłumaczy i tworzące tłumaczeniowe bazy danych.

Stałe źródło dochodu, płatne urlopy i ubezpieczenie. Bez wątpienia masz pod sobą społeczną poduszkę amortyzującą wiele życiowych wstrząsów. Dla wielu będzie to największą zaleta pracy w domu. Freelancerzy mają nienormowane godziny pracy, jednakże spytajcie ich, kiedy mogą pozwolić sobie na  wakacje. Większość freelancerów musi dbać o swoją markę, więc kiedy dzwoni telefon, to oni zmuszeni są go odebrać. Nawet jeśli podejmą ryzyko i zdecydują się na tygodniowe wakacje na plaży, to zawsze z telefonem pod ręką i laptopem na kolanach.

Możesz zostać awansowany. Nie wspominając już o tym, że koledzy, z którymi pracujesz w zespole, mogą nauczyć cię wielu pożytecznych rzeczy. Z kolei nowe umiejętności otwierają kolejne drzwi kariery.

Stajesz się specjalistą w danej dziedzinie. Chociaż nic nie stoi na przeszkodzie, by freelancer odmówił przyjęcia zlecenia, w którym  nie czuje się pewnie, to zazwyczaj nie odmawia swoim klientom. Nigdy nie wiadomo, kiedy znowu pojawi się szansa na kolejny zarobek, dlatego odmowa w przypadku freelancera jest ryzykowna. Z kolei, jako pracownik biurowy, tłumacz może zazwyczaj wybrać wąską specjalizację. Tekstami z innych dziedzin zajmą się jego koledzy.

Masz dostęp do wszystkich materiałów referencyjnych. Jeśli zatrudnia cię solidna firma tłumaczeniowa i pracujesz w zespole, nigdy nie zabraknie ci materiałów referencyjnych. Twój pracodawca ufa ci w większym stopniu, niż freelancerom. Z tego powodu będziesz miał dostęp do całości lokalizowanych produktów, które nie znalazły się jeszcze na rynku. W przypadku  tłumaczeń gier komputerowych, będziesz mógł zagrać w grę, skonsultować swoje problemy z testerami i innymi tłumaczami. Freelancer często jest pozbawiony takiej możliwości. Może prosić o materiały referencyjne, ale nie zawsze zostaną mu one udostępnione. Co więcej, pracując w biurze możesz  na bieżąco konsultować się w sprawie wszelkich wątpliwości z klientem i project managerami. Ułatwiają to określone procedury i szablony raportowania błędów w lokalizowanych produktach.

Tłumacz, tłumacz i jeszcze trochę przetłumacz. Jak już wspomniano, praca w biurze, a tym samym w drużynie, sprawia, że wynosimy korzyści w postaci podziału obowiązków. Dla kogoś, kto chce zajmować się tylko tłumaczeniem jest to bardzo duża zaleta. Z kolei freelancer oprócz tego, że jest wykonawcą, musi być także biznesmenem. Główną przyczyną rezygnacji z pracy freelancera, jest znużenie koniecznością dbania o jej biznesowe aspekty takie jak marketing, promocja własnej marki, prowadzenie gospodarczych rozliczeń finansowych i zagadnienia prawne. Takie obowiązki mogą być męczące, jeśli nie masz charakteru przedsiębiorcy.

Możesz być freelancerem! No właśnie. Jeśli z zazdrością spoglądasz na to, co napisano w rubryce po prawej, pamiętaj, że dla freelancera znalezienie pracy w biurze nie będzie tak łatwe i szybkie, jak w twoim przypadku rozpoczęcie kariery freelancera. Istnieje wiele stron internetowych, na których czekają oferty dla tłumaczy lub grafików. Jeśli potrzebujesz paru groszy, możesz poszukać jakiegoś zlecenia w weekend. Jeśli masz doświadczenie i umiejętności, być może klient uzna, że jesteś odpowiednią osobą do tej pracy i cię zatrudni. Wtedy możesz pracować nawet w piżamie. Upewnij się tylko, że pozwala na to umowa, którą zawarł z tobą pracodawca!

Zalety pracy zdalnej

„Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem…”.

Chcesz wstać o 12? Nie ma problemu, o ile zdążysz zrealizować projekt w ustalonym terminie. Nie stracisz nerwów w korkach, nie stracisz czasu ani pieniędzy w celu dotarcia do pracy. Te dwie dodatkowe godziny, które inni wykorzystują na podróż, ty spędzisz na siłowni, czytając książkę, czy oglądając serial. Ze współczuciem będziesz patrzył na ludzi, którzy prowadza poranny wyścig z czasem, podczas gdy ty pijesz herbatę/kawę w zaciszu własnego domu. Freelancer jest swoim własnym szefem. Oczywiście czasem praca przeciągnie się na weekendy albo do późnych godzin nocnych, ale żaden freelancer nie może powiedzieć, że jest to niesprawiedliwe. Ponosisz całkowitą odpowiedzialność za swoją pracę, ale satysfakcja z dobrze wykonanego zlecenia jest ogromna.

Sam określasz, czym się zajmujesz. O ile nie jesteś w finansowych tarapatach i biznes idzie dobrze, możesz przebierać w ofertach. Wybierasz te najbardziej opłacalne, najłatwiejsze, najbardziej interesujące. To ty stawiasz kryteria i ustalasz warunki. Pracownik biurowy oczywiście nie może tego zrobić. Może specjalizować się w tłumaczeniu tekstów z określonej branży, lecz nie on podejmuje decyzję, czy przyjąć zlecenie. Jego jedyną możliwością jest wymóc na project managerze negocjację terminu z klientem, lecz określenie ostatecznych warunków znajduje się poza zakresem uprawnień tłumacza zatrudnionego na etat. W tym wypadku nie znajduje zastosowania sprawdzona wymówka freelancera: „Przykro mi, ale w tej chwili zajmuję się innym, dużym projektem”.

Elastyczny harmonogram. Nie da się ukryć, że osiem godzin w biurze do pewnego stopnia wymusza określony tryb życia. Z kolei jako freelancer masz pod tym względem większą elastyczność. Możesz zabrać laptop w niekończącą się podróż dookoła świata i pracować w autobusach, którymi podróżujesz od jednej turystycznej atrakcji do drugiej. Pracujesz wtedy, gdy potrzebujesz pieniędzy na kolejny bilet. Należy jednak pamiętać, że ta wizja (wspaniała dla osób kochających podróże), jest ograniczona koniecznością nieprzerwanego budowania własnej marki i walki o zdobycie oraz zatrzymanie klienta. Jako freelancer pracujesz za dwie osoby: wykonawcę i menadżera.

Pracujesz szybciej… a może wolniej? Ile osób, tyle opinii, jeśli chodzi o efektywność pracy zdalnej. Niektórzy twierdzą, że w domu łatwiej przychodzi im się skoncentrować, niż w biurze, gdzie rozpraszani są przez rozmowy ze współpracownikami. Z kolei ich przeciwnicy w tym sporze twierdzą, że to właśnie dom jest siedliskiem wszelkiego rodzaju rozpraszaczy, co z kolei prowadzi do zmniejszenia produktywności i „pracy po godzinach”. Szczególnie przekonani o słuszności tej racji są rodzice. I posiadacze kotów.

Zaszyj się w domu i nie wychodź.

Jeśli masz charakter introwertyka, lubisz ciszę i spokój, a w towarzystwie innych ludzi nie czujesz się najlepiej, zostanie freelancerem będzie idealnym rozwiązaniem twoich problemów. Nigdy więcej nie będziesz już musiał znosić humorów swoich współpracowników. Właściwe nigdy więcej nie będziesz już musiał spotykać się z ludźmi. Jako freelancer możesz wieść życie pustelnika z dostępem do Internetu. Pamiętaj tylko, żeby wychodzić czasem z domu i złapać trochę witaminy D, żeby nie wystraszyć swojego księgowego, gdy już będziesz zmuszony go odwiedzić – freelancerzy najczęściej zlecają prowadzenie księgowości zewnętrznym biurom rachunkowym.

image2

Powyższe przykłady oczywiście nie wyczerpują tematu, lecz w pewien sposób rzucają światło na główne zalety pracy w biurze i pracy zdalnej. Można jeszcze wspomnieć o wielu innych aspektach i różnicach. Jednakże podjęta przez nas decyzja zawsze w największym stopniu oparta będzie na osobistych preferencjach. Dla jednych większe znaczenie ma bezpieczeństwo i stabilizacja, dla innych wolność do podejmowania własnych decyzji, niezależność i nieokreślone godziny pracy.

Trudno stwierdzić, który model jest popularniejszy. Niektóre badania wskazują, że co czwarty z freelancerów, to tak naprawdę pracownik etatowy, dorabiający sobie poprzez realizację różnych projektów z zakresu tłumaczeń lub najczęściej grafiki bądź programowania. Jednakże większość z nich nie pracuje więcej niż w wymiarze ośmiu godzin dziennie. Wśród powodów rozpoczęcia kariery freelancera, najczęściej wymienia się szansę rozwijania swoich pasji poprzez pracę, a także swobodę, jeśli chodzi o czas pracy i podejmowanie decyzji. W największym stopniu sen z powiek spędza freelancerom konkurencja ze strony wykonawców zaniżających stawki (jeśli chodzi o tłumaczenia, zwłaszcza przodują w tym studenci filologii obcych, chcący dorobić sobie poprzez wykonywanie tanich i najczęściej kiepskich tłumaczeń), nieuczciwi klienci oraz wygrywanie zleceń na nowe projekty.

image3

Jak widać, życie freelancera nie jest tak różowe, jak mogłoby się wydawać. Nic dziwnego – ciągła walka jest wpisana w etymologię tego słowa. Po raz pierwszy użył go Walter Scott w powieści historycznej Ivanhoe z 1819 roku. Opisywał nim najemnika posługującego się lancą. Dzisiaj broń do walki wręcz zastąpiły laptopy, a na internetowych polach bitew może i nikt nie umiera, ale los freelancera pozostaje trudny.

A co na to klient?

Najważniejsze w pracy, nieważne czy jest ona wykonywana w domu czy w biurze, jest jej efektywność. Klienci poszukujący stałej współpracy z usługodawcą oferującym wykonywanie tłumaczeń, powinni wziąć pod uwagę wielu czynników i na ich podstawie zdecydować, czy preferują ofertę freelancera, czy profesjonalnych firm tłumaczeniowych. Podjęcie decyzji ułatwi lektura tego artykułu.

A co z ofertami firm, które tłumaczą wszystkie języki świata? Oczywiście takie firmy preferują model mieszany, czerpiąc to, co najlepsze, z obu światów. Model biurowy, który miałby opierać się na stworzeniu przestrzeni pracy dla ponad 150 tłumaczy (jeśli założyć, że każdy z nich obsługiwałby tylko jedną parę językową) wymagałby ogromnych nakładów sił i środków. Stworzenie biblijnej wieży Babel nie jest oczywiście potrzebne, żeby oferować usługi najwyższej jakości. Z drugiej strony nie można jednak ograniczać się do tłumaczenia tylko kilku najpopularniejszych języków. Takie rozwiązanie nie stwarza oferty zdolnej zadowolić większości, nawet indywidualnych klientów.

Firma Translax czerpie z wiedzy i umiejętności specjalistów z całego świata, ale zatrudnia także  doświadczone zespoły tłumaczy etatowych. Każdy tłumacz przechodzi testy w celu określenia, czy spełnia normy wytyczone przez firmę. Wybór takiego rozwiązania pozwala świadczyć szeroki wachlarz usług, a przy tym wykonywać tłumaczenia, lokalizacje i internacjonalizacje w sposób szybki i zgodny z najwyższymi normami jakości, nad którymi czuwają project menadżerowie i native speakerzy.

Ostatecznie liczy się efekt

Tak naprawdę, kiedy praca już skończona, nie ma znaczenia, gdzie czy przez kogo została wykonana. Najważniejsze jest to, że jej efekt odpowiada potrzebom klienta i satysfakcjonuje go do tego stopnia, że klient w przyszłości ponownie skorzysta z naszych usług. Ale odpowiedź na pytanie, czy chcę zostać freelancerem, czy pracownikiem na etacie, każdy musi znaleźć sam. A dopiero po tym, gdy zdobędzie już doświadczenie w jednym i drugim systemie, będzie mógł stwierdzić, po której stronie płotu trawa jest bardziej zielona.

6
lut

Jedno słowo, bez którego nie można żyć

Co zainspirowało mnie do napisania tego tekstu?

Pewnego dnia sprawdzałem status przesyłki, którą zamówiłem przez Internet. Po drodze coś musiało się stać, czas mijał, a przesyłka nie przychodziła. Moje zamówienie zostało zignorowane albo – zwyczajnie rzecz ujmując – ktoś zawalił przy jego realizacji. W rezultacie przesyłka nie nadeszła w spodziewanym terminie. A więc zdecydowałem się zadzwonić. Dzwoniłem w kółko i na okrągło, lecz po drugiej stronie nikt nie odbierał. Kiedy po ośmiu telefonach nareszcie przedarłem się do obsługi klienta, miła pani próbowała mi pomóc, lecz nikt nigdy tak naprawdę nie wyjaśnił, co się stało. A wystarczyło jedno słowo – „przepraszam”. Gdyby to słowo padło, firma nie straciłaby klienta.

W 2013 roku 62% konsumentów rezygnowało z usług firm ze względu na słabą obsługę klienta.

Kiedy zdarzy się pomyłka…

Przepraszaj. Niezależnie od wykonywanej pracy, wszyscy czasem popełniają błędy. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi (oczywiście maszyny też nie są niezawodne!), a kiedy coś zawalimy, najlepszą rzeczą jest rozpoznać błąd i przyznać, że problem zaistniał. Następnie można przystąpić do prób znalezienia rozwiązania.

Problemy mogą wynikać z nieścisłości językowych

W świecie obsługi klienta, a także w świecie tłumaczeń, wiele rzeczy jest zależnych od punktu widzenia. Czasem los tekstu, jego akceptacja albo odrzucenie, zależy od osobistych preferencji osób decyzyjnych – dotyczy to zwłaszcza tekstów kreatywnych. Dla wielu firm tłumaczeniowych, problemy może stwarzać także duża liczba obsługiwanych projektów. Żeby temu zapobiec, należy wybierać firmy z dużym doświadczeniem, a przede wszystkich, stosujące wysokie standardy tłumaczeń.

Wysokie standardy pozwalają rozpoznać sytuację, w której pojawia się problem wymagający rozwiązania.

Do zapamiętania

Świadcząc usługi, jako firma tłumaczeniowa, organizacja, czy inny wykonawca, można natrafić na problemy i popełnić błędy. Jedyną właściwą rzeczą w takim wypadku jest użyć słowa, bez którego nie można budować partnerstwa w biznesie. Oczywiście lepiej, żeby nie musieć go używać, ale prawdziwi partnerzy nie usiłują się zwodzić i okłamywać. Tak postępują najlepsi w zakresie obsługi klienta.

Sprawdź nas!

5
lut

Transkreacja, czyli tłumaczenie dla zaawansowanych

Translacja (tłumaczenie), cieszy się ogromną popularnością, jeśli chodzi o preferencje klientów firm tłumaczeniowych. Ilekroć chcemy dokonać przekładu, mówimy właśnie o tłumaczeniu, zupełnie zapominając, czym jest transkreacja. Trzeba przyznać, że samo słowo brzmi dość obco. Nigdy nie słyszeliśmy o agencjach transkeacyjnych. Trudno nam wyobrazić sobie, że ktoś może określać się mianem transkreatora.

Tymczasem, pozostająca w cieniu popularnej siostry, transkreacja jest prawdziwym diamentem branży tłumaczeniowej. Wymaga zupełnie innego zestawu umiejętności, niż zwyczajne tłumaczenie. Jest połączeniem ogromnej kreatywności, świetnej znajomości języków, a także znajomości najdrobniejszych niuansów i związanych z nimi realiów kulturowych, które dotyczą tłumaczonego tekstu.

By zajmować się transkreacją nie wystarczy dobra, a nawet bardzo dobra znajomość języka obcego. Zgodnie z najwyższymi standardami, jakich można przestrzegać przy dokonywaniu przekładu, tłumacze powinni ograniczyć się tylko do tłumaczenia na język rodzimy, nawet jeśli językiem obcym operują na poziomie mistrzowskim. Oczywiście jest to wizja utopijna, jednakże tylko wtedy można zbliżyć się do osiągnięcia pewności, że wszystkie językowe niuanse nie zostaną zagubione w tłumaczeniu.

No właśnie, czym jest to coś, co czasem gdzieś się zapodziewa i gubi w tłumaczeniu? A raczej, czego brakuje tłumaczeniom, które nie sprostały wymaganiom klienta, choć na pozór wydają się bezbłędne? Tym czymś bardzo często jest niewłaściwe podejście do przekładu. Niektóre teksty nie powinny być zwyczajnie tłumaczone, powinny za to być napisane od nowa, z zachowaniem zamiarów autora, stylu, tonu i kontekstu. Tym właśnie zajmuje się transkreacja. W pewnym uproszczeniu można przyjąć, że zwyczajnemu tłumaczeniu bliżej do dosłownego przekładu na wzór tłumaczeń maszynowych (np. przy użyciu Google Translator), tymczasem transkreacja to tworzenie nowego tekstu od podstaw w celu wywołania w odbiorcy przekładu tych samych emocji, które były przewidziane dla odbiorcy oryginału. Na najprostszym poziomie praca transkreatora, czy może raczej tłumacza zajmującego się transkreacją, polega więc na:

  • Zrozumieniu tekstu źródłowego i efektu (emocji, refleksji itd.), jaki ma wzbudzić w odbiorcy.
  • Zapomnienie o tekście źródłowym.
  • Stworzenie (kreacja) własnego tekstu, który niesie to samo znaczenie i wywołuje ten sam efekt, co tekst źródłowy.

choose-language-1460824

Zastosowanie transkreacji

Pierwotnie termin transkreacja był używany przez fachowców od reklamy i marketingu, którzy usiłowali zachować znaczenie treści tłumaczonej z jednego języka na inny. Dzisiaj to pojęcie rozprzestrzeniło się wśród osób zawodowo zajmujących się tłumaczeniami tj.: wśród project managerów, tłumaczy i korektorów. Celem transkreacji wciąż pozostaje wzbudzenie w odbiorcy tych samych emocji i oddanie kontekstu znaczeniowego, które przeznaczył dla odbiorcy autor oryginalnego tekstu. Zwiększył się jednak zasięg transkreacji, która, oprócz reklamy i marketingu, obejmuje także wszelkie teksty związane ze sztuką i kreatywnością. Transkreacji podlegają więc grafiki, nagrania audio i video, gry komputerowe, strony internetowe i wiele, wiele innych.

Wielu tłumaczy posiada umiejętności w różnych specjalistycznych dziedzinach, takich jak finanse, inżynieria, technika, czy prawo. Oznacza to, że są właściwymi osobami, by tłumaczyć dokumenty powiązane z tymi branżami, ponieważ niejednokrotnie wysoce specjalistyczna terminologia uniemożliwi innym tłumaczom pełne zrozumienie tekstu.

Z kolei inni tłumacze lepiej odnajdują się w obszarze tak zwanego „creative writing”, czyli pisania wymagającego kreatywności. Z tego powodu są zatrudniani przez firmy tłumaczeniowe przy projektach dotyczących marketingu, reklamy i branży rozrywkowej.

W przypadku zleceń wymagających szczególnej kreatywności, musimy pójść o krok dalej. Wtedy zaczynamy mówić o transkreacji. Osoba zajmująca się transkreacją musi niezwykle dobrze orientować się w kulturze obu krajów, zarówno kraju, z którego pochodzi oryginalny produkt, jak i tego, na rynek którego tłumaczy. Tylko w ten sposób, będzie w stanie:

  • Zrozumieć wszystkie niuanse tekstu i zamysły autora.
  • Oddać ich charakter w tłumaczonym tekście.

Bo jeśli chodzi o sztukę, wiele może skrywać się między wierszami i tylko niektóre osoby są w stanie dostrzec te – dla większości niewidzialne –  znaczenia

Bo tekst wiosny znaczony jest cały w domyślnikach, w niedomówieniach, w elipsach, wykropkowany bez liter w pustym błękicie, i w wolne luki między sylabami ptaki wstawiają kapryśnie swe domysły i swe odgadnienia.” – Brunon Schulz, „Sanatorium pod Klepsydrą”.

Ale niech nie zwiedzie nas pojawienie się tutaj słów wielkiego klasyka. Transkreacja nie znajduje zastosowania tylko w sztuce wysokich lotów.

Wyobraźmy sobie, że pracujemy dla firmy, która chce umieścić na rynku nowym produkt bądź usługę i zleciła nam zadanie napisania tekstu reklamowego, w taki sposób, że nie tylko przedstawimy ów produkt bądź usługę, ale też tchniemy weń życie i obdarzymy dużą siłą oddziaływania. Naszym celem będzie zaintrygowanie potencjalnego klienta, oczarowanie go i ostatecznie zachęcenie do kupna. To właśnie takie działanie określamy terminem: „copywriting”.

Ale co, jeśli zostaniemy poproszeni o przekład istniejącego tekstu reklamowego z języka obcego na rodzimy? Właśnie tutaj powinniśmy zacząć myśleć o transkreacji, która jest procesem wymagającym całkowicie innego podejścia niż zwykłe tłumaczenie.

Jeśli chodzi o tłumaczenie, można je opisać przymiotnikami takimi jak: „wierne”, czy „dokładne”. Używamy ich, by opisać jakość. Z kolei o przekładzie, który poddaliśmy procesowi transkreacji, powiemy: „kreatywny”, „oryginalny”, „śmiały”. Tłumaczeniem zazwyczaj zajmuje się jedna osoba (czasem dwie, jeśli chcemy wykonać korektę), podczas gdy transkreacja to proces, w który zazwyczaj angażuje się drużynę – jej zadaniem jest opracowanie strategii przekładu i ciągła komunikacja z klientem w celu stworzenia tłumaczenia, które będzie odpowiadało jego potrzebom.

Poprawność gramatyczna jest kluczowym elementem tłumaczenia. Nigdy nie należy zostawiać miejsca na możliwość popełnienia błędu, dlatego też tłumacze zawsze powinni tłumaczyć na swój rodzimy język. Jeśli nie jest to możliwe, najlepszym wyjściem z tej sytuacji jest korekta native speakera, czyli osoby posługującej się językiem źródłowym, jako językiem rodzimym. Jednakże nawet opanowanie języka na poziomie mistrzowskim i dokonywanie przekładu na język rodzimy nie jest jedynym warunkiem, który należy spełnić, by zajmować się transkreacją. Konieczne jest tutaj posiadanie wysokich kwalifikacji, jeśli chodzi o pewnego rodzaju zręczność językową i twórczą. Przykładowo, niejednokrotnie transkreacja będzie wymagała oddania zabawnej gry słów – w takim wypadku należy wymyślić żart zrozumiały dla odbiorcy i zachować przy tym charakter oryginału.

transkreacja w branży filmowej

Trudno wyobrazić sobie, by swego czasu popularny w naszym kraju „Shrek”, osiągnął taki sukces bez genialnej transkreacji.

Ten film animowany to doskonały przykład, jak oddać ducha oryginału i jednocześnie wpisać się w gust odbiorcy przekładu. „Swojskość” wypowiedzi Osła i ogra jak najbardziej trafiła do polskiego odbiorcy.

Można tutaj zadać sobie pytanie, dlaczego firmy w ogóle decydują się na transkreację; czy nie wystarczy zespół copywriterów, którzy stworzą produkt od zera? Otóż większość klientów pragnie zachować charakter oryginału, co wymaga kogoś, kto posiada dużą znajomość języka źródłowego. Ktoś taki wie, dlaczego określone elementy produktu (określone gry słów, gagi itd.) działają i odnoszą określony skutek. Ktoś taki, osoba będąca połączeniem tłumacza i copywritera, może stworzyć produkt zlokalizowany na potrzeby nowego rynku.

Transkreacja nie jest wykorzystywana w celu powiedzenia tej samej rzeczy w innym języku. Prawda jest taka, że często nie jest to w ogóle możliwe. Celem transkreacji jest otrzymanie tej samej reakcji, którą wzbudza oryginalny produkt. Czasem zwykłe tłumaczenie nie jest w stanie osiągnąć tego celu.

Kto może zajmować się transkreacją?

Transkreacja znajduje wiele zastosowań w lokalizacji produktów, czyli dostosowaniu ich do określonego rynku. Z tego powodu osoba zajmująca się transkreacją, musi posiadać zespół cech świadczących o kompetencji kulturowej. Cechy te oznaczają umiejętność zachowania się w sposób odpowiedni dla danej kultury, posiadanie znajomości ważnych dla tej kultury wartości, a także pragmatyczną wiedzę o społeczeństwie i społecznych niuansach. Ten zespół cech i wiedza umożliwiają całościowe zrozumienie przekładanego tekstu, a także ułatwiają odpowiednie przekazanie treści przeznaczonych dla odbiorcy. Niejednokrotnie to właśnie osoba zajmująca się transkreacją musi zwracać klientowi uwagę na takie szczegóły jak nieodpowiednie gesty postaci występujących w produkcie (czy będzie to gra komputerowa, film, czy animacja) – szczególnie kraje europejskie są wyczulone na gesty przypominające nazistowski salut.

Znajomość kultury umożliwia właściwe określenie tolerowanego poziomu takich elementów jak przemoc, czy seks (mowa tutaj głównie o grach komputerowych). Te dwa elementy są dopuszczalne w różnych ilościach, jeśli chodzi o poszczególne kraje. Przykładowo: w Niemczech przemoc jest tak niepożądana we wszelkiego rodzaju mediach, że w historii tego kraju zdarzyły się już przypadki cenzury poszczególnych gier. Dochodziło od kuriozalnych z punktu widzenia graczy, ingerencji w kod źródłowy gry, przez co postaci, do których gracz strzelał ostrą amunicją, nie umierały, lecz zasypiały. Z kolei w Stanach Zjednoczonych przemoc jest tolerowana w o wiele większym stopniu, niż erotyka.

Należy więc posiadać dogłębną znajomość tła kulturowego, wykazać się uwagą i wrażliwością.

Profesjonaliści w fachu transkreacji muszą posiadać wiedzę nie tylko o języku, ale także o kulturze. Muszą brać udział w nieprzerwanym procesie nauki i nadążać za wydarzeniami w danym kraju, a wszystko to, by zachować wrażliwość na określone słowa, frazy i metody wyrażania się. Celem jest oczywiście także uniknięcie wpadek. Wszyscy znamy przykłady niefortunnych sformułowań, które, choć nie są błędne, to wzbudzają w odbiorcy określone konotacje. Z pewnością marka OSRAM nie wzbudza tych konotacji intencjonalnie, możemy być pewni, że nie takie było założenie właścicieli, gdy instalowali swoje żarówki na polskim rynku.

Osoba zajmująca się transkreacją powinna także mieszkać w kraju, w którym mówi się językiem docelowym. Dzięki temu ma nieprzerwany dostęp do języka, ale także do panujących aktualnie trendów i posiada wiedzę o tym, co jest ważne dla odbiorców, co ich smuci, a co śmieszy. Podobna zasada dotyczy znajomości grup docelowych, do których skierowany jest tłumaczony produkt lub usługa. Należy posiadać jak najwięcej informacji o życiu danej grupy, by móc do niej w efektywny sposób dotrzeć. Poza zdolnościami językowymi, wiedzą na temat kultur, znajomością danej materii i wysokimi umiejętnościami pisarskimi, umiejętność przekonania grupy docelowej jest jednym z głównych warunków, które musi spełnić osoba chcąca zajmować się transkreacją.

Dlaczego transkreacja to coś innego niż tłumaczenie i copywriting?

Mimo wyłożonej teorii trudno jednoznacznie określić granicę przebiegającą między tłumaczeniem a transkreacją. Nie jest to kwestia zero-jedynkowa. Tłumaczenia często zawierają elementy transkreacji w różnym natężeniu, zaś wybór między jednym a drugim odbywa się na poziomie poszczególnych zdań i zależy od decyzji tłumacza. Doświadczeni tłumacze wiedzą, kiedy pozostać wiernym źródłu na poziomie dosłownym, a kiedy stworzyć własną interpretację tekstu. Ten drugi wybór zachodzi częściej podczas tłumaczeń tekstów z dziedziny marketingu i rozrywki. Trudno wskazać wyższość jednego procesu nad drugim: mają one po prostu inne zastosowanie.

W teorii można jednak wskazać podstawowe różnice między tłumaczeniem a transkreacją.

Tłumaczenie Transkreacja
Struktura Identyczna jak oryginalny tekst Dopuszczalne są zmiany w oryginalnej strukturze
Styl Taki sam jak w oryginale Przystosowany do grupy docelowej
Informacja Dokładne odzwierciedlenie oryginału Zmiany pewnych elementów są możliwe, pod warunkiem, że tekst wywiera to samo wrażenie co oryginał
Wrażenie wywierane na odbiorcy Tekst poprawny, lecz brak w nim żywiołowości Tekst dostosowany do konkretnego odbiorcy, pełen zrozumiałych odniesień
Rodzaj tekstu Prawne, medyczne, techniczne itp. Teksty wymagające dużej kreatywności: opisy produktów, filmy, gry

Biuro tłumaczeń Translax korzysta z wiedzy i umiejętności wyspecjalizowanych tłumaczy posiadających wieloletnie doświadczenie w określonych dziedzinach technicznych, finansowych, medycznych i prawnych. Jednocześnie do państwa dyspozycji pozostają tłumacze z doświadczeniem w tworzeniu własnych tekstów, zdolni podjąć się transkreacji – wyspecjalizowani w obszarze literatury, mediów, rozrywki i marketingu.

Chociaż transkreacja w dużym stopniu opiera się na zdolności kreatywnego pisania, to istnieją zasadnicze różnice, między tymi dwoma pojęciami. Poniżej znajduje się krótkie zestawienie.

Transkreator

  • Posługuje się co najmniej dwoma językami w stopniu bardzo dobrym.
  • Specjalizuje się w tworzeniu przekładu, który jest oparty na tekście oryginalnym.
  • Posiada specjalistyczną wiedzę w co najmniej dwóch kulturach; rozumie niuanse tekstu źródłowego i potrafi znaleźć ich odpowiedniki tworząc przekład.
  • Przystosuje produkt w ten sposób, żeby został dobrze przyjęty przez rynek/grupę docelową.
  • Zwróci klientowi uwagę na różnice i problemy kulturowe pojawiające się przy lokalizacji produktu.
  • Posiada większe uprawnienia, jeśli chodzi o ingerowanie w wizerunek marki i ostateczny wygląd produktu.

Copywriter

  • W większości nie posługuje się językiem obcym na poziomie zbliżonym do transkreatora.
  • Tworzy od zera, nie opierając się na żadnym tekście źródłowym ani określonych emocjach czy reakcjach, jakie ma wzbudzać.
  • Specjalizuje się w określonych dziedzinach, na przykład: marketing, branże
  • Nie gwarantuje globalnej jednolitości, jeśli chodzi o markę. Tworzony przez niego tekst/produkt nie będzie posiadał cech wspólnych ze swoimi zagranicznymi odpowiednikami.

Czy potrzebujemy transkreacji?

Transkreacja pełni inną rolę niż zwykłe tłumaczenie czy copywriting. Jest połączeniem obu tych pojęć, a jednocześnie czymś więcej – oryginalną jakością, która wypełnia usługową lukę. Dobrze jest wiedzieć o istnieniu tej alternatywy. Zwłaszcza klienci, którzy obawiają się, że ich specyficzny, kreatywny tekst straci na tłumaczeniu, powinni zdecydować się na usługi transkreacyjne. W ten sposób mogą zyskać świadomość, że ich produkt w sposób bezpieczny zostanie zlokalizowany na rynku zagranicznym.

 

23
sty

Gwarancja jakości

Gwarancja - Biuro Tłumaczeń Translax

Art. 577 § 1 k.c., jeśli kupujący otrzymał od sprzedawcy dokument gwarancyjny, uważa się, że wystawca dokumentu (gwarant) jest obowiązany do usunięcia wady fizycznej rzeczy lub do dostarczenia rzeczy wolnej od wad, jeżeli wady te ujawnią się w ciągu terminu określonego w gwarancji. Jeżeli gwarancja nie wskazuje tego terminu, to wynosi on jeden rok licząc od dnia, kiedy rzecz została kupującemu wydana.

Dlatego, jako jedyne Biuro Tłumaczeń w Polsce, zamiast obiecywać, gwarantujemy, że dostarczone tłumaczenia będą wolne od wad.

Jeśli w ciągu roku od otrzymania tłumaczenia Klient stwierdzi występowanie wad w tłumaczeniu, poprawimy je bez dodatkowych kosztów.

Na życzenie Klienta każde tłumaczenie przechodzi przez redakcję, korektę językową oraz korektę techniczną. Dodatkowo istnieje możliwość wykonania korekty przez drugiego native speakera, lokalizacji, czyli dostosowanie tłumaczonego tekstu do warunków lokalnych danego kraju oraz audyt wcześniej wykonanych tłumaczeń.

Polityka jakości Biura Tłumaczeń Translax opiera się na następujących zasadach:

  • dbałości o to, aby jakość usługi była zgodna z wymaganiami Klienta,
  • bezwzględnym dotrzymywaniu terminów,
  • przestrzeganiu procedur zgodnych z normami ISO 9001 oraz ISO 17100:2015,
  • doskonaleniu wdrożonego systemu zarządzania projektami,
  • stosowaniu procedur dotyczących kontroli jakości opartych na standardzie LISA QA,
  • monitorowaniu poziomu świadczonych usług i poddawaniu ich ewaluacji,
  • inwestowaniu w technologie wspomagające procesy zarządzania projektami i jakością.

W 2015 r. zaufało nam ponad 1300 Klientów, m.in.:

Gwarancja jakości - Biuro Tłumaczeń TRANSLAX

Gwarancja niezmienności ceny

Przygotowujemy wiążącą ofertę cenowo-terminową na podstawie materiałów źródłowych. Część biur tłumaczeń rozlicza się na podstawie tekstu docelowego, co może zwiększyć koszt usługi nawet o 40% w przypadku tłumaczenia np. z języka angielskiego na język rosyjski. W przypadku podpisania umowy o stałej współpracy, cennik negocjowany jest indywidualnie i obowiązuje przez cały okres współpracy niezależnie od inflacji, czy sytuacji na rynku.

Klauzula o zachowaniu poufności

Na życzenie Klientów możemy nie tylko zobowiązać się standardową lub niestandardową klauzulą o zachowaniu poufności, lecz dodatkowo przesyłać do wglądu treść i warunki umów o zachowaniu poufności, które zawarliśmy z naszymi pracownikami, współpracownikami i wykonawcami. Nasze biuro posiada niezbędne zaplecze, zapewniające ograniczony dostęp do informacji – system alarmowy, bezpieczny serwer lokalny oraz kopię RAID 1+1 w innej lokalizacji oraz zabezpieczenia sieci komputerowej.

Odpowiedzialność materialna

Posiadamy polisę ubezpieczeniową od odpowiedzialności cywilnej dla biur tłumaczeń na kwotę 1 000 000 zł. Na życzenie przesyłamy skan aktualnej polisy OC do wglądu.

23
sty

Rynek tłumaczenia filmów – kontrowersje i perspektywy

Odwieczny konflikt między zwolennikami filmów z dubbingiem, a fanami filmów z napisami chyba nigdy na dobre nie zostanie rozwiązany. Nie da się jednak ukryć, że ci drudzy są w lepszej sytuacji – w kinach wszystkie filmy są z napisami, a dubbing generalnie zarezerwowany jest dla filmów animowanych lub dla dzieci. Czasami dopiero po kilku latach ten sam film dostępny jest zarówno w wersji z napisami, jak z dubbingiem. Skąd wziął się prymat filmów z napisami i jak wygląda rynek tłumaczeń?

Kto tłumaczy filmy i jak powstaje dubbing?

Tłumaczenia dzielą się na dwa rodzaje – profesjonalne i amatorskie. Oglądając filmy na platformach filmowych bardzo często możemy dostrzec błędy ortograficzne lub stylistyczne. Oczywiste jest, że takie tłumaczenie nie zostało wykonane przez absolwenta wyższej szkoły filmowej, a co najwyżej studenta. Oprócz tego istnieje stały podział na tłumaczenie filmów związane ze stworzeniem napisów oraz nagraniem dubbingu. Dubbing jest bez wątpienia bardziej skomplikowany niż napisy do filmów – jest tożsamy z nagraniem nowej ścieżki dźwiękowej do filmu, co z kolei oznacza wyższe kwoty całego przedsięwzięcia.

recording-studio-1231072

Plusy i minusy pracy tłumacza

Praca tłumacza tekstów kultury, niezależnie czy jest to książka, czy film, nie należy do łatwych. Oprócz perfekcyjnej znajomości języka obcego należy również orientować się w historii kultury, bez trudu odnajdywać powiązania i zależności intertekstualne, a czasami wykazać się własną artystyczną inicjatywą. Tłumacz filmów jest również pod stałą presją związaną z surową oceną jego pracy przez tysiące lub miliony osób oglądających film, czasami należący do ich ulubionego, świętego niemal gatunku czy reżysera.

Wystarczy przypomnieć sobie, ile kontrowersji wywołało przetłumaczenie tytułu Dirty Dancing na Wirujący Seks.

Tłumacz, na którego spadają gromy krytyki musi być bardzo odporny psychicznie. Z drugiej strony satysfakcja z wykonanej pracy, przyjemność związana z oglądaniem filmów może rekompensować wszystkie trudy.

Perspektywy rynku tłumaczeń

Znajomość języka angielskiego wciąż nie jest powszechna, a umiejętność rozumienia ze słuchu jest jedną z najtrudniejszych, więc nawet zdane certyfikaty językowe nie gwarantują pełnego zrozumienia sensu poszczególnych zdań w filmie. Poza tym, choć amerykańska kinematografia wciąż dominuje, to dobrze mają się również filmy francuskie, czeskie czy skandynawskie. Co ciekawe, w kilku europejskich krajach znajomość języka angielskiego jest tak powszechna, że rynek tłumaczenia angielskich i amerykańskich filmów właściwie nie istnieje. Należą do nich państwa skandynawskie – Szwecja, Norwegia i Finlandia. Złośliwi twierdzą, że ojczysty język w tych państwach jest tak trudny w wymowie, że nie chodzi tu o świetny system szkolnictwa i ambicje młodych Skandynawów, a fakt, że zwyczajnie wolą oni używać łatwiejszego w wymowie i gramatyce angielskiego. Jeśli lekcje języka angielskiego w polskich szkołach będą wyglądać tak, jak obecnie, to tłumacze amerykańskich filmów nie muszą bać się o pracę – na pewno nie prędko jej zabraknie.